20180728

Eliksir długowieczności... espresso lub a'la turka


Kawę przygotowuje się w moim domu w dżezve (w miedzianym naczyniu używanym na Bałkanach właśnie do tego celu). Sama nie wiem kiedy stałam się zakładnikiem tego aromatycznego napoju. No, ale "kto z kim przystaje"... 
Pisałam w książkach i na tej stronie o tym, że kawa jest na Bałkanach zawsze "pod ręką". Można ją kupić w kawiarniach, restauracjach, w ulicznych automatach, w osiedlowych sklepikach, zdarzyło się nam spotkać z nią nawet w kiosku z gazetami.  Dość często czytam w bałkańskich mediach o zbawiennym działaniu kawy na ludzki organizm. Nazwano ją nawet eliksirem długowieczności, powołując się na badania przeprowadzane przez naukowców europejskich i amerykańskich, twierdzących, że zapobiega ona także chorobom nowotworowym. Kawosze chyba mogą spać spokojnie.

Todor Kolev, doskonały, wszechstronny, bułgarski aktor, świetnie opowiada w swojej piosence o znaczeniu kawy dla mieszkańców Bałkanów.

Pod niebem całym nikt nie wie, kiedy i kto wymyślił kawę. Bez tego aromatu życie jest niewyobrażalne.  Kawę się pije na miłosnej randce, kawę się pije przy rozstaniu. Kawa - przez lato gorące, kawa - kiedy spadł śnieg. Kawa na dworcach i lotniskach, kawa samotnie w buduarze. Kawa w spotkanym towarzystwie. Kawa każdemu, w każdej chwili.
A niech to diabli!... ale kawa dobra jest i w czasie pracy. A niech to diabli!... jaka dobra jest kawa w kafejce, w czasie pracy.
Kawa z cukrem jest banalna, kawa bez cukru – intelektualna. Teraz, kiedy śpiewamy o kawie, też jesteśmy w pracy. I pijemy kawę, bo może komuś chce się spać... Kawa espresso, a'la „turka”, kawa dla szefa, dla gryzipiórka... Kawa dla każdego, żeby w pracy nikt nie drzemał z nudów. 
A niech to diabli!... jaka dobra jest kawa w czasie pracy...

"Pesen za kafeto" (piosenka o kawie)



20180716

A miało być pięknie... czyli o urlopie w Bułgarii




Napisałam kiedyś, że "Urlop na chybił-trafił" to nie zawsze jest dobry pomysł. Miałam wtedy na myśli wybór miejsca. Bardzo ważny jest też wybór hotelu czy apartamentu, w którym się zatrzymujemy. Wspominam o tym w związku z komentarzem Czytelnika, który wyjechał do Pomorie i któremu urlop psuje właścicielka apartamentu, Polka oferująca wynajęcie na OLX.  Pan Krystian wraz z rodziną skorzystał z ogłoszenia (apartament na ul. Bulgaria 12, 160 zł/doba), zrobił przedpłatę, a na dzień przed przyjazdem dowiedział się, że musi dodatkowo wpłacić kaucję. Już na miejscu zastał niedziałające sprzęty (m.in. klimatyzator). Cała wypowiedź na temat tego konkretnego apartamentu w Pomorie i opinia Czytelnika o Bułgarii znajduje się TU - w komentarzach.
Jest mi bardzo przykro, choć wiem, że takie sytuacje zdarzają się w każdym miejscu na świecie. Cieszę się, że Bułgaria podoba się Panu Krystianowi i jego rodzinie. Zawsze to jakaś rekompensata...

 
Cena 160 zł za dobę nie wydała mi się nadzwyczajnie niska, żeby przekonać się jak jest w rzeczywistości, sprawdziłam dziś aktualne oferty na lipiec 2018. W rejonie Burgas można wynająć apartament dla 4-6 osób  w cenie od 120 zł za dobę (bez wyżywienia), w Pomorie są dostępne w chwili obecnej apartamenty w cenie 150-180 zł/doba. Nie wszędzie są wymagane przedpłaty, o żadnych kaucjach nie ma mowy. W Burgas, w dzielnicy Sarafowo (w tej samej, w której jest lotnisko), blisko plaży (3 minuty spacerowym krokiem), apartament  (5-osobowy) z 2 sypialniami,  salonem z TV, WiFi, wyposażoną kuchnią i łazienką - kosztuje 210 zł za dobę.
Bardzo polecam wszystkim wyjeżdżającym na urlop (nie tylko do Bułgarii) sprawdzanie opinii o wybranym hotelu czy apartamencie. Jeśli jednak traficie na nieuczciwego właściciela, jeśli czujecie, że nie da się załatwić sprawy polubownie, jeśli nie otrzymacie faktury potwierdzającej wpłatę, istnieje możliwość złożenia skargi.



Każdy turysta przebywający w Bułgarii ma prawo zgłosić nieprawidłowości do organów kontrolnych: 
-jeśli to, co zastał na miejscu różni się od oferty (np brak klimatyzacji, TV, lodówki, pralki lub jeśli wymieniony sprzęt nie działa i nie naprawiono go w ciągu kilku godzin od chwili przyjazdu), to jest podstawą żądania zwrotu części pieniędzy,
-jeśli właściciel/zarządzający hotelem/apartamentem prywatnym nie wystawi faktury w chwili otrzymania wpłaty, jeżeli żąda kwot niewymienionych w umowie,
-jeśli właściciel/zarządzający/pracownicy hotelu zakłócają spokój/odpoczynek nieuzasadnionymi wejściami do pokoju/ apartamentu,
-jeśli warunki sanitarne nie są zgodne z przyjętymi normami.
Skargi, zażalenia można składać NON STOP, przez całą dobę, w dni powszednie i święta (w godzinach pracy administracji pracują bardziej kompetentne osoby, a więc skargę telefoniczną radzę składać w dzień)
- telefonicznie numer tel. 0700 111 22,
- poprzez mail: info@kzp.bg lub gl.direkcia@kzp.bg
- osobiście (tam, gdzie działają odpowiednie organy administracji) m.in.:
w Burgas pl. Garov 18 i 18a (Бургас пл. „Гаров” 18 и 18А, tel: 056/ 841 246), 
w Varnie bul. Vladislav Varnenchik 112, piętro 4 (Варна бул. „Владислав Варненчик” 112, ет. 4, tel.: 052/ 603 778)
Pod tym samym numerem telefonu, adresem mailowym są udzielane porady i informacje o prawach turystów.



UWAGA!!! Jeśli właściciel mieszkania/ apartamentu żąda kaucji należy w dniu przyjazdu sporządzić protokół/ spis sprzętów w apartamencie, a jeśli nie działa np. klimatyzacja czy lodówka należy to napisać, żeby nie być posądzonym o jej zepsucie.  Odradzam korzystanie z mieszkań/apartamentów prywatnych, gdzie jest konieczność wpłacania kaucji. To nie jest powszechna praktyka stosowana w odniesieniu do turystów.


Nie wszystkim polecam Bułgarię, jeśli nie jesteście zdecydowani,  w tym wpisie ostrzegam "Nie jedź do Bułgarii, bo...


O ludziach, obyczajach i wielu pięknych miejscach w Bułgarii można przeczytać w mojej książce "W bałkańskim kociołku".

20180714

Autor też człowiek i swoje prawa ma (czy na pewno?)


Po raz n-ty ukradziono moje słowa. Wczoraj skradziono tekst opublikowany na mojej stronie (i stało się tak nie po raz pierwszy), może więc ten/ta kto to zrobił czyta to, co teraz piszę. Prawo Autorskie, Prawo Cytatu jest PRAWEM, którego łamanie jest karalne. Kradzież nawet krótkiego tekstu jest kradzieżą taką samą jak kradzież chleba, telefonu czy komputera. Każdy, kto to robi jest złodziejem. Zastanawiam się, czy ma świadomość, że kradnąc tekst ze strony internetowej, zachowuje się jak ktoś, kto wchodzi do cudzego mieszkania i wychodzi z tabletem właściciela, ukrytym w kieszeni. Zastanawiam się, czy złodzieje książek moich i innych autorów mają świadomość, że człowiek, któremu ukradziono 500 książek czuje się tak samo, jak producent obuwia, odzieży, mebli, któremu ukradziono 500 par butów, 500 garniturów, 500 stołów.

Pod ukradzionym mi tekstem pojawił się komentarz informujący o tym, że wpis został skopiowany i nie podano źródła. Jestem wdzięczna za taką reakcję, choć uważam, że "skopiowany" to słowo delikatne, należy nazywać rzeczy po imieniu.  Złodziej nie zareagował. Ja czekam na ruch właściciela strony.

Czy proceder kradzieży słów można ukrócić? Na pewno nie, jeśli ja i Ty będziemy milczeć, jeśli nie przypomnimy od czasu do czasu, że autor też człowiek i swoje prawa ma. Może warto komentować i udostępniać linki do wypowiedzi na ten temat.
Polecam wpis Iwony Banach, autorki i tłumaczki, która napisała na swojej stronie: "Kiedyś było takie powiedzonko "okazja czyni złodzieja" i w sumie winna była okazja, a nie złodziej, bo przecież jak cię ktoś do czegoś zmusza to wina leży po jego stronie... No tak, ale teraz to już zamierzchłe czasy, teraz rodzi się nowa złodziejska tradycja pod nazwą "internet czyni złodzieja". " CAŁY TEKST ZNAJDUJE SIĘ TU - klik.

Zapraszam do kontaktu osoby zainteresowane zamieszczeniem fragmentów moich tekstów na swojej stronie.  Można to zrobić tylko za moją zgodą. Zapytanie nic nie kosztuje – zapobiegnie złamaniu prawa autorskiego.


20180709

Komu mówię "NIE!"?


Cieszę się, że przydają się Wam, Czytelnikom, praktyczne informacje, które zamieszczam na tej stronie obok ciekawostek i fragmentów moich książek. Cieszę się z podziękowań w komentarzach pod wpisem znajdującym się TU i tych przesyłanych przez formularz kontaktowy.
Dziś pod wymienionym wyżej postem pojawiły się słowa: "dziękuję za tyle informacji, bardzo mi pomogły, teraz aktualne zastawienie tutaj jest" i link do strony firmy, nazwijmy ją X. Komentarz usunęłam, bo nie toleruję reklamy zamieszczonej na mojej stronie, bez wcześniejszych uzgodnień ze mną. Takie sytuacje już się zdarzały, ale ta dzisiejsza mnie zbulwersowała, bo firma X na pewno jest znana wielu osobom, reklamuje się w mediach, zamieszcza także reklamy video m.in. w internecie.
Zestawienie słów, które przytoczyłam z linkiem do strony X wydaje mi się arogancją. Myślę, że firmy walczące o zaufanie klienta powinny wykazywać się taktem. Zwracam się więc do iksów i igreków podobnie działających: - Nie odwiedzajcie mojej strony, nie zmuszajcie mnie do tracenia czasu na usuwanie komentarzy. Udostępniam bezpłatnie fragmenty swoich tekstów i książek na niektórych stronach i blogach, zdarza mi się zamieszczać linki do niektórych blogerów i też robię to bezpłatnie, ale iksopodobnym firmom mówię: NIE! 

Zdecydowałam się napisać te kilka słów, bo sytuacja się powtarza (niestety). Firma X w jakiś sposób trafiła na moją stronę, być może z facebooka czy z G+. Mam nadzieję, że iksopodobni natkną się na ten post, dzięki czemu wzajemnie oszczędzimy niepotrzebnie tracony czas. 
Zamieściłam w tym wpisie zdjęcia, na pewno byłoby ciekawiej czytać opis pięknych miejsc, w których zostały zrobione, no ale cóż... następnym razem.