W XIX wieku wielu Polaków bywało w Turcji, niektórzy po
powrocie, publikowali swoje wrażenia z kraju, który wydawał się bardzo
egzotycznym. W jednej z relacji z 1856
roku spotkałam się z opisem mody jaka obowiązywała panie w Konstantynopolu.
Kobiety pod opieką mężczyzny, osłonięte feredżiją***, odsłaniały
w miejscach publicznych tylko górną część nosa i oczy, nad którymi szerokimi łukami rysowały się przyciemnione brwi, u
miejscowych piękności prawie łączące się pod czołem. Okryte długim i szerokim
rodzajem płaszcza poruszały się ociężale, dość często poprawiając lub
przytrzymując niewygodne okrycie.
Panie pokrywały paznokcie najczęściej ciemnym lakierem, a
na skórze rąk, od dłoni do łokcia, specjalnym barwnikiem malowały misterne wzory.
Autor dziewiętnastowiecznej relacji opisał też dość
dokładnie najbardziej spodnie odzienie („gdy Turczynka rozbierze się z
wszystkiego”) czyli „chałacik krótki po
kolana, o szerokich i długich rękawach, rozcięty i nieschodzący się z przodu”.
Zadziwiająca wydała mi się znajomość takich szczegółów,
ponieważ relacja dotyczy epoki, w której kobiety zamknięte w haremach nie miały
żadnego kontaktu z mężczyznami, poza mężem i sługami.
Po chwili, jakby słysząc moje pytanie, autor wyjaśnił: „mieszkałem
tak, że z okna mego pomieszkania, przy pomocy lunety sięgałem do wnętrza
jednego haremu, którego okna, wychodzące na ogród, nie były okratkowane
dlatego, że właściciel nie domyślał się, że dojrzeć je można z takiej
odległości, na jakiej stało moje pomieszkanie”. Jakimś cudem nikt pana z lunetą
nie zauważył (dzięki czemu ocalił głowę), a z opisu życia w haremie wynika, że
obserwacji było wcale niemało.
„Widziałem jak Turczynki rozbierały się i ubierały –
opowiada nasz podróżnik – jak leżąc na sofach, trzymały nad sobą lusterka, jak
naciągały brwi, czyściły paznokcie na nogach i rękach.”
*** Feredże zakrywa głowę i część twarzy.
Na zdjęciu - część seraju, w której mieszkały kobiety (za „okratkowanymi” oknami, o których mowa w tekście) Dwór znajduje się na terenie Bułgarii. Ten i inne są opisane w mojej książce "W bałkańskim kociołku".