20181205

Mikołaj i rybia łuska



Od kilku dni Mikołaj stoi sobie z boku strony, cierpliwie przypomina menu wigilijne i zastanawia się, czy ktoś go zauważył? 6 grudnia ma on swoje wielkie święto - Nikułden. Tak jak w Polsce przed Wigilią, tak w Bułgarii przed Nikułden, sklepy zaopatrują się w duże ilości ryb, bo tego dnia, podczas uroczystej kolacji, na każdym bułgarskim stole musi pojawić się ryba, najczęściej szaran czyli karp. 
Stare obyczaje nakazują włożyć do portfela łuskę ze świątecznej ryby. Ma to zagwarantować, że nigdy nie będzie on pusty.


20181122

Tajemnica długowieczności prawie, prawie odkryta


Być długowiecznym i nie chorować - chyba marzy o tym każdy człowiek. Chińczycy odkryli, że to marzenie może się stać rzeczywistością. Kto zna receptę? Bułgarzy. Gdzie? W rodopskiej wsi Momchilovtsi (Momcziłowci). 
Mała miejscowość położona na 1185 m n.p.m., z ajazmo - uzdrawiającym źródełkiem i z rozrzuconymi wokół małymi kapliczkami jest świetnie znana w Chinach. - Momcziłowci! - krzyczą z ekranu telewizyjne reklamy. Pod tą nazwą sprzedaje się tu "kiseło mlako" - bułgarski jogurt ze słynną bakterią lactobacillus bulgaricus. 
- Bardzo lubię tę markę, wiem, że jest z miejsca, gdzie ludzie żyją bardzo długo - powiedziała reporterce niemieckiej telewizji ARD klientka chińskiego supermarketu. 
- Tu jest informacja o długowieczności - dopowiedział stojący obok mężczyzna, pokazując na etykietkę. 
Chińczycy wierzą, że momcziłowskie "kiseło mlako" to tylko część tajemnicy, którą zdradzają reklamy i chcą ją poznać do końca, a więc stali się stałymi gośćmi w rodopskiej wsi, a na tutejsze święto jogurtu organizowane od 2015 roku, stawiają się bardzo licznie (w tym roku było ono od 21 do 23 września; wśród sponsorów święta są dwie chińskie firmy).
Wszystko zaczęło się niewinnie (w 2008 r.) od wizyty chińskiej delegacji u momcziłowskiego producenta jogurtu.  Dziś podobno nie ma w Chinach marketu nieposiadającego w ofercie "Momcziłowci". Rąbek tajemnicy długowieczności (picie jogurtu) uchylił jeden z mieszkańców. Oczywiście tylko rąbek, bo tajemnic należy strzec.
Podobno niektórzy ludzie we wsi uczą się chińskiego, żeby móc łatwo porozumiewać się z gośćmi. Zdradzili reporterce ARD, że zainteresowała ich chińska kultura i logika myślenia.

Jeśli ktoś z Was, drodzy Czytelnicy, będzie w Rodopach, nie zapomnijcie wstąpić na szklaneczkę momcziłowskiego jogurtu - napoju zapewniającego długowieczność.

Chińską reklamę można obejrzeć na You Tube. Wklejam ją poniżej, ale nie wiem, czy będzie się otwierać, a więc na wszelki wypadek TU jest link.






20181114

Z Burgas do Stambułu



Już od kilku miesięcy pojawiają się w bułgarskich mediach informacje o planach morskiego połączenia Burgas i Stambułu. Podobno do realizacji pozostał już tylko krok. Podróż statkiem ma trwać około 3 godziny, cena - około 200 lv.
Może to dobra wiadomość dla turystów spędzających lato w Burgas. 

Stambuł

20181019

Wąż przystojniak i żaba w okularach



Sveti Toma to wyspa w Bułgarii. Nazywa się ją tu  "Zmijski ostrow", bo jest królestwem węży. Słynie ona również z rosnących tu kaktusów. Większość z nich to jadalne opuncje kwitnące w czerwcu, a owocujące w lipcu, sierpniu.
 
Sveti Toma to okolice Sozopolu i Ropotamo (rezerwat i rzeka o tej samej nazwie). Żyje tu pewien urodziwy, barwny, rzadki i chroniony wąż Połoz leopardowy (Zamenis situla). Nie jest jadowity, ale gryzie. W Bułgarii występuje też w dolinie rzeki Strumy, widziany bywał w okolicy Asenovgrad.

Foto: Atanas Grozdanov

Zapewne węże pływające w pobliżu wyspy Sveti Toma obserwują prace archeologów, prowadzone  na dnie morza. Odkryli tu oni obrobione kamienne bloki, niektóre o szerokości 1 m. Na razie nie wiadomo czy były przygotowane przez Traków do budowy, czy może są pozostałościami twierdzy. Wokół znaleziono naczynia z pierwszego tysiąclecia przed naszą erą i najprawdopodobniej z tego samego okresu jest twierdza, która istniała lub miała istnieć. Zdaniem naukowców wyspa Sveti Toma mogła być kiedyś półwyspem.

Mieszkanką Bułgarii, także czarnomorskiego wybrzeża, jest grzebiuszka bałkańska (Pelobates syriacus balcanicus). Czy nie wygląda jakby miała okulary na nosie?

Foto: F. C. Robiller / naturlichter.de


20180928

O statku, który czekał na rozładunek 100 lat



Pisałam wczoraj o tajemnicach Morza Czarnego, dziś kontynuuję. Czernomore (bułgarska nazwa) stało się przez tysiąclecia specyficznym muzeum. Na jego dnie leżą nie tylko wraki statków i towary, które nigdy nie dotarły do odbiorców. Są tu w wielu miejscach całe osady pochłonięte przez fale, bo Neptun powiększał swoje królestwo i przez wieki odbierał ludziom skrawki lądu. Zdarzało się, że po trzęsieniu ziemi wąskie cyple łamały się, a fale zagarniały je razem z zabudowaniami. Taki los dotknął między innymi mieszkańców pięknego półwyspu Czirakman zbudowanego z białych skał, wznoszących się wysoko nad lustrem wody. Były tu dwie katastrofy, o których więcej wiadomo dzięki podwodnym ekspedycjom naukowców. Badając znajdujące się na dnie domy i mury obronne, ustalono, że ostatnia wydarzyła się w I-II wieku.



Morze zabrało 30% powierzchni Nessebar, który jest dobrze znany turystom odwiedzającym Bułgarię. W pobliżu brzegu zachowały się na dnie fragmenty twierdzy z czasów antycznych.

Bułgarscy nurkowie twierdzą, że wrzesień jest bardzo dobrym miesiącem na podwodne spacery (w przeciwieństwie do sierpnia, morze jest spokojne). Wielu nurkujących turystów interesuje się wrakami statków leżącymi na dnie. Jednym z nich jest  "Mopang". Odbył on swój pierwszy kurs w 1920 roku. Statek miał 102 metry długości, 14 metrów szerokości i przystosowano go do przewozu towarów. Niespełna rok później załoga wyruszyła w kolejny rejs z Nowego Jorku. Celem były Bałkany. "Mopang" nie dopłynął jednak do portu w Burgas, do którego zmierzał. Zatonął rozerwany przez minę i leży na dnie Morza Czarnego, na głębokości 30 metrów, w okolicy Sozopola.
Po prawie 100 latach ciszy, wiele pisze się o nim w bułgarskich mediach. Trwa skomplikowana operacja "rozładowania" +- 100 ton mazutu, który pozostaje w skorodowanych zbiornikach "Mopang'a". Ciężki olej jest zagrożeniem dla środowiska. Na filmie możecie zobaczyć jak wypompowywano pierwsze litry paliwa.




Gdyby film nie odtwarzał się TU jest link do YouTube.


20180913

Strome zbocza, urwiska, piramidy i wino

 Fotorelacja z Bansko - Adriana Brzozowska

Prawie całe pasmo Pirin to Park Narodowy wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Tutejsze jeziora z krystalicznie czystą wodą, o których mówi się, że są oczami gór, spoglądają w niebo z różnych wysokości. Najwyżej położone Gornoto Poleżansko znajduje się na 2710 metrach. W północnej części Pirin, mającej charakter alpejski, jest najwyższy szczyt Vihren (2914 m. n.p.m.). Trudno o nim powiedzieć, że góruje nad otoczeniem, bo tylko o kilka metrów niższy jest szczyt Kutelo, siedem innych ma więcej niż 2800 metrów, a siedemnaście "urosło" powyżej 2700 metrów.

Na wędrówkę po Pirin można wyruszyć między innymi z Bansko, które możecie zobaczyć dzięki pięknej fotorelacji Adriany Brzozowskiej.

 Fotorelacja z Bansko - Adriana Brzozowska

Fotorelacja z Bansko - Adriana Brzozowska

Pirin, w drodze do Melnik (foto: Skarlet)


Pirin to także Melnik, położony w południowej części pasma. Miasto z upalnym, długim latem, "piramidami" stworzonymi przez naturę i słynnym winem przechowywanym w skalnych tunelach.
O tej części Pirin i o mieście Melnik napisałam w książce "W bałkańskim kociołku" (kliknięcie przeniesie na stronę z fragmentami książki).




20180907

Muzyka, horo i tłuste walki...

 Iundola - fot. Adriana Brzozowska

Raz w roku każda bułgarska wieś, miasteczko i miasto ma swoje święto. Dla towarzyskich mieszkańców Bałkanów to dobra okazja do spotkań. Zawsze jest muzyka, horo, coś smacznego do jedzenia i prawie zawsze atrakcją są pojedynki zapaśników zapaśników skąpanych w litrach oleju.
Zawsze w sierpniu większy "sabor" (tak się nazywa te imprezy w Bułgarii) organizuje w Iundola (Jundoła) kilka wsi położonych w okolicy Velingrad i Bansko. Adriana Brzozowska jest jedną z osób, która właśnie z Bansko przesłała fotorelację. Wyjeżdżając, zatrzymała się na chwilę na corocznym festynie w Iundola (Jundoła). Wieś jest położona na 1400 m n.p.m.. Można stąd wyruszyć na wędrówkę po Rodopach i górach Rila (Riła).
Jak wiecie, każde państwo bałkańskie jest zlepkiem różnych narodowości. Na sabor'ze w Iundola można spotkać Bułgarów, Turków i Pomaków (muzułmanów posługujących się językiem bułgarskim).

Iundola - fot. Adriana Brzozowska

Bansko - fot. Adriana Brzozowska


20180831

Czereśniowa armatka

Foto: Agnieszka Miernik

Nieduża armata znalazła się na jednym ze zdjęć przesłanych przez Agnieszkę Miernik, z okolic Bansko, Razlog i Bacheva. Na pewno ci, którzy byli w Bułgarii lub w Macedonii spotkali w różnych miejscach podobne, małe, drewniane armatki. Zaopatrują się w nie także niektóre restauracje, a nawet je wykorzystują. W jednej z nich zdarzyło nam się usłyszeć głośną salwę zapowiadającą początek programu (zdjęcie poniżej zrobiłam właśnie w tej restauracji).


Czereśniowa armatka (taka jest jej nazwa w Bułgarii i w Macedonii) dla turystów jest elementem dekoracji, dla mieszkańców Bałkanów to symbol bardzo nierównej walki z najeźdźcą.
Pod koniec pięciuset lat niewoli osmańskiej zaczęto przygotowywać w Bułgarii zbrojne powstanie. Niestety brakowało środków na zakup broni. Zdesperowani ludzie zaczęli wytwarzać drewniane armatki, najczęściej z drzewa czereśniowego i stąd ich nazwa. Wzmacniano je metalowymi obręczami, a kulami były ciężarki zawieszane na wagach. Lufę napełniano prochem od strony wylotu, a następnie wsuwano kule. Obok stanowiska strzeleckiego płonął ogień w uformowanym z piasku i gliny kotle. Podpalano lont i... zdarzało się, że czereśniowa armatka rozpadała się. Wiele z nich wytrzymywało zaledwie kilka strzałów.

Kwietniowe (Aprilsko) powstanie wybuchło w Bułgarii w 1876 roku i było z góry skazane na klęskę. Okrutnie stłumione przez Turków (przez wojsko i "baszibozuk'ów"*** - oddziały ochotników) odbiło się szerokim echem w Europie i zwróciło uwagę na Bałkany. Cena była jednak bardzo wysoka. Czereśniowych armatek używano także w Macedonii podczas powstania w 1903 roku (Ilindensko vostanie). Konające Imperium Osmańskie opuściło Bałkany na dobre przed wybuchem pierwszej wojny światowej.
W 2003 roku (w 100 rocznicę powstania) Macedonia wypożyczyła czereśniową armatkę z muzeum w Stambule. Podobno jest ona jedynym oryginałem, który przetrwał z Ilindenskiego powstania.

***"Baszibozuk" sam zgłaszał się do walki. Oddziały tych słynących z okrucieństwa ochotników dokonywały rzezi. Mordowano wszystkich bez wyjątku, także kobiety, dzieci i starców. W Bułgarii tysiące ludzi zginęło z ich rąk. 

Salut de Constantinople - Bashibozouks
Witajcie w Konstantynopolu - Baszibozucy
(Kilku "baszibozuk'ów" wita w dzisiejszym Stambule - pocztówka z czasów Imperium Osmańskiego)

Foto sprzed 1886 r.: "Baszibozuk" autor Pascal Sebah

...
...

20180826

Piękne, tajemnicze, nieznane... fotorelacja - na gorąco z Bułgarii


 Fot. Adriana Brzozowska

    Góry w Bułgarii są najwyższe na Bałkanach. Pomimo tego, że znajdujące się tu pasma są ciekawe i różnorodne, Bułgaria kojarzy się głównie z morzem. Myślę, że bułgarskie góry zasługują na odwiedziny i cieszę się, że dostrzegają ich urok także polscy turyści, których nie jest tu wielu..
Poprzez facebook'a dostałam piękne zdjęcia od osób, które są właśnie w Rodopach, w Pirin i w górach Rila (Riła). Bardzo za nie wszystkim dziękuję.

Fot. Adriana Brzozowska - Bansko

Przy okazji zdjęcia z Bansko przypominam historię znajdującego się tu kościoła Sveta Troitsa (Troica), ze smukłą dzwonnicą górującą nad skromnym z zewnątrz budynkiem cerkwi, poświęconym w 1835 roku. Kościół powstał w czasach niewoli tureckiej. Uzyskanie zgody na budowę nie było wtedy łatwe. Jeden z mieszkańców podarował świątyni działkę położoną w centrum miasta. Przekreślało to szanse na wydanie zezwolenia, bo Turcy akceptowali miejsca położone na skraju osady lub takie, które uznawano za święte. Wyjątkiem mogły być również place gdzie kiedyś istniał klasztor. Postanowiono więc użyć podstępu.
Pewnej nocy zakopano na wyznaczonej działce krzyż i ikonę. Następnego dnia, zgodnie z planem, stara kobieta ogłosiła, że miała proroczy sen. W asyście przedstawicieli tureckiej administracji odkopano święte przedmioty. Mieszkańcy złożyli natychmiast prośbę o zgodę na budowę cerkwi. Niestety, otrzymali odmowę. Na nic zdały się kolejne petycje.
Kiedy po okolicy rozniosła się wieść, że Allach obdarował namiestnika sułtana męskim potomkiem, grupa z przedstawicielem starszyzny na czele odwiedziła go, żeby wyrazić swoją radość. Wręczono mu prezenty, za które oczekiwano wdzięczności. I udało się. Pasza wyraził zgodę na budowę. Administratorzy wytyczyli teren pod budynek. Mieszkańcy nocą przestawili wbite w ziemię paliki i otoczyli działkę kamiennym płotem. Kilkakrotnie Turcy wstrzymywali prace z powodu wielkości wznoszonej świątyni, a nawet wydali decyzję o zburzeniu tego, co dotychczas powstało.
Niezmordowani banszczanie, obok chrześcijańskiego krzyża przy wejściu do cerkwi, wyryli półksiężyc, symbol Imperium Osmańskiego. Pomysł okazał się doskonały, bo od tego czasu skończyły się problemy i w spokoju kontynuowano budowę. Strzelista dzwonnica powstała kilkadziesiąt lat później, już w wolnej Bułgarii. (przytoczona historia jest fragmentem jednej z moich książek)

W miejscu, gdzie zbiegają się trzy pasma górskie (Rila (tu jest najwyższy szczyt Bałkanów - Musala 2925 m n.p.m.), Pirin (Vihren 2915 m n.p.m.) i Rodopy (Golam Perelik 2191 m n.p.m.)) jest Jacek Wiedźmin Konieczny - autor zdjęcia poniżej.